Obejrzałem, po bardzo długiej przerwie, ten film i po prostu jestem nim zachwycony. Obecnie spodobał mi się nawet bardziej niż wtedy, gdy widziałem go po raz pierwszy (około 20 lat temu).
Film na pierwszy rzut oka przygnębiający, smutny, ukazujący degrengoladę świata, czarną, mroczną stronę Nowego Jorku. A jednak zrobiony z lekkim przymrużeniem oka, czasem dowcipny. I bardzo dobrze, bo to sprawia, że autorzy nie starają się moralizować (jak to jest np. w 'Easy Rider' z tego samego roku).
Poza tym ten pomysłowy montaż - niemal jak z teledysku. Co ważne, te wstawki obrazujące przemyślenia głównego bohatera, nie zaburzają odbioru - wręcz przeciwnie - świetnie spinają całość, nadają jej niezbędny rytm (a bardzo łatwo przy takich eksperymentach o chaos).
Fabuła jest przejrzysta, spójna i czytelna. Każda scena posuwa film do przodu i nie ma ani sekundy nudy.
Można się oczywiście przyczepić, że finał trąci lekkim banałem...Ale czepiać się nie będę.
Znakomity, nowatorski film. Dustin Hoffmann we wczesnych latach kariery miał szczęście do ciekawych produkcji (np. dwa lata wcześniejszy, równie pomysłowy 'Absolwent').
Hoffmann miał szczęście do ciekawych produkcji tak mniej więcej do 1988 roku :-)