Zazwyczaj ufam klasie i instynktowi Rydleya Scotta, ale jak czytam o bohaterskim arabskim kowalu ( Bloom!?!!) zakochującym się w księżniczce, to już widzę opowieść o szlachetnych arabskich wojownikach islamu lejących nieoświeconą średniowieczną tłuszczę zachodnich żołdaków pocących się w bliskowschodnim upale w swych zbrojach. Tragiczna postać Baldwina IV ( to chyba ten król trędowaty z powieści Kossak-Szczuckiej?) zagrana przez Nortona budzi zaciekawienie. Allachu chroń nas przed Bloomem! Trzeba liczyć na zwyczajową klasę Neesona i Ironsa. Na pewno nie będzie to opowieść o triumfie kultury zachodu i etosu chrześćjaństwa ( taki film w aktualnym światowym konflikcie ze światem Islamu by nie przeszedł); raczej o utopii wypraw krzyżowych i beznadziejnej tęsknocie Zachodu za niebieskim królestwem jerozolimskim. Ale i tak jest dla mnie najbardziej oczekiwany film sezonu 2004/05.